WSZYSTKIE WyWIADY

M.

Teraz mogę powiedzieć: ludzie w sytuacjach trudnych, konfliktowych wolą nie pytać, jak było naprawdę. Idą na łatwiznę. Wolą założyć: “awansowała, bo miała romans”, że “przecież i tak się do tego nie przyznam”

Pracuje w mediach od blisko dekady: w internecie, prasie, a obecnie w telewizji.

Zastanawiałam się długo nad tym, czy na pewno chcę o tym mówić. Pytałam sama siebie, czy wystarczająco postawiłam mu wtedy granice. Jestem po wielu psychoterapiach, ta sytuacja odcisnęła na mnie olbrzymie piętno. Dzisiaj, przed tą rozmową, wróciłam do wszystkich wymienianych wtedy z nim wiadomości i zdałam sobie sprawę, że w jakiś sposób - żeby było jasne, wyłącznie przyjacielski – za bardzo spoufalałam się z nim.

On był moim szefem. Kiedy go poznałam, miałam ok. 25 – 26 lat. Przyszedł do pracy w moim dziale, wszyscy się nim zachwycali, był bardzo przystojny. Kiedy weszłam do jego biura pierwszy raz, byłam nieznanym mu nazwiskiem w Excelu. Planowano redukcję zatrudnienia w redakcji, a ja byłam na liście do zwolnienia. Zawołał mnie do siebie do biura na spotkanie - po tej rozmowie zdecydował, że jednak zostanę. To był nasz pierwszy kontakt.

Spotkaliśmy się ponownie dopiero po blisko roku. Budował wtedy nowy zespół, bezpośrednio pod nim. Zaproponował mi wtedy, abym to ja ten zespół stworzyła – on miał być moim bezpośrednim przełożonym. Obiecał mi podwyżkę, propozycję przyjęłam. Już jako nowy zespół pojawiliśmy się nieco później na dużej imprezie firmowej. To wtedy pierwszy raz zauważyłam, że zmienił swój ton w stosunku do mnie, na taki bardziej osobisty, jak do koleżanki. Napisał do mnie na Facebooku coś w stylu: “gdzie ty jesteś, musisz przyjść mnie uratować”. Przyszłam wtedy do niego i powiedział, że “nie będzie pił tego darmowego chłamu, żebyśmy poszli do baru obok i że on kupi coś dobrego”. Trochę się zdziwiłam tym jego zachowaniem, ale w pewien sposób poczułam się wtedy wyróżniona. Zabrałam koleżanki i poszliśmy z nim i z jeszcze jedną osobą – dyrektorem – do tego baru. Pamiętam, że cały czas siedział blisko mnie, a potem dyskretnie dał mi kartkę: “naprawdę chcę z tobą rozmawiać”. Nic szczególnego wtedy nie mówił, ale już zaszczepił we mnie myśl, że “o czymś chce ze mną rozmawiać”. Wracaliśmy potem wszyscy jedną taksówką do domu, mieliśmy jeszcze wpaść gdzieś pod drodze na drinka, ale okazało się, że ta knajpa jest już zamknięta. Ludzie zaczęli się wykruszać i w pewnym momencie zostałam z nim sama. Zapytał mnie wtedy czy pojadę z nim na jeszcze jednego drinka, u niego, w barze hotelowym. Odmówiłam.

Po powrocie do domu się rozpłakałam. Czułam, że zbliża się coś bardzo złego. Takie miałam przeczucie i się nie pomyliłam.

Nigdy potem nie skomentował tej propozycji. Starałam się traktować go koleżeńsko. Przez pewien czas nic specjalnego się nie wydarzyło, ale potem znowu zaczął wysyłać mi dziwne wiadomości. Potrafił o 3 w nocy wysłać mi maila z imprezy, na którą specjalnie nie poszłam, bo nie chciałam go tam spotkać. Napisał mi wtedy, że “on sobie nie wyobraża, aby osoba, która prowadzi zespół, nie brała udziału w spotkaniu firmowym”. Starałam się to jakoś łagodzić, odpisywałam mu cały czas w przyjacielskim tonie. Bałam się postawić mu wyraźną granicę – bo wtedy pewnie by mnie zwolnił. W tamtym czasie nie widziałam lepszego wyjścia z tej sytuacji.

Stopniowo w swoich wiadomościach do mnie zaczął przekraczać kolejne granice – pisał do mnie cały czas na Facebooku. To były wiadomości w stylu: “zniszczyłaś mi dzień, bo nie zobaczyłem cię dzisiaj w biurze”. Kiedy nie odpisywałam, zawsze znalazł powód, aby pociągnąć rozmowę dalej, np. że “mam mu coś załatwić” lub „zdobyć bilety na wydarzenie”, “coś mu sprawdzić”. Na wszelkie sposoby starał się do mnie zbliżyć. Sugerował na przykład, że “rozmawiał z kimś o mnie, ale mam się nie martwić o swoje miejsce w zespole”. W pewnym momencie zaczęły się wyrzuty: „myślałem, że bardziej się zainteresujesz”, „nie jesteś zbyt komunikatywna”.

Od pewnego momentu, pisał do mnie wieczorami już praktycznie każdego dnia. Mój chłopak zaczął się tym interesować: pytał, dlaczego mój szef ciągle wypisuje do mnie wieczorami? Cały czas twierdził, że “dzieli się ze mną firmowymi sekretami”, dając mi poczucie, jaka to niby jestem wyjątkowa. Mówił, że “to tylko między nami”. Często używał też podtekstów seksualnych w stylu: „jeśli komuś wyjawisz nasze tajemnice, to będę musiał Cię zamknąć i torturować”. Nie odpowiadałam na zaczepki.

Doszło do tego, że napisałam mu wprost, że nie jestem w stanie dłużej tak pracować, z jego wahaniami nastroju, jego nagabywaniem i moim ciągłym poczuciem strachu, że “coś go nie satysfakcjonuje” i że jeśli będziemy dłużej pracować w takiej atmosferze, to nie mogę w ten sposób, że żyję w ciągłym stresie, że próbowałam być przyjacielska, ale tak się nie da dłużej razem pracować. On zaczął demonstracyjnie się na mnie obrażać, np. kiedy dzwoniłam, nie odbierał moich służbowych telefonów albo nie odpisywał na maile. Wiedział, że tym samym utrudnia mi pracę.

Pewnego dnia zadzwonił i wyznał mi miłość. Wiedział, że to ostatni sposób, aby zmusić mnie do relacji z nim i ostatni argument, który czyni z niego człowieka, a nie potwora, który mną od miesięcy manipuluje, wciągając mnie w niechciane gierki. Ten telefon i to wyznanie to był dla mnie znak, że to już koniec, że nie dam rady spędzać z nim więcej ani chwili w pracy.

Poszłam do dyrektora, który był jego przyjacielem i powiedziałam mu, że nie chcę już zarządzać zespołem i chcę wrócić do zadań, którymi zajmowałam się wcześniej (tj. przed współpracą z X). Wtedy jeszcze nie przyszło mi do głowy, że mogę przecież powiedzieć mu prawdę, zgłosić całą sprawę, opowiedzieć o naruszaniu moich granic. Dyrektor powiedział, że się zastanowi. Niedługo później była impreza firmowa, na której on się nachlał i cały czas za mną łaził. Wywoływało to we mnie obrzydzenie, był po prostu obleśny, grał nieszczęśliwie zakochaną ofiarę. Tej sytuacji nie dało się już ukryć, przeczuwałam, że zaczną się plotki w redakcji.

***

To, jak mnie skrzywdził ten mężczyzna, to jedno. Ale nie wiem czy gorsze nie było to, co zrobili mi wtedy inni ludzie, którzy uwierzyli we wszystkie plotki i kłamstwa.

Następnego dnia dyrektor zawołał mnie do gabinetu i złożył mi inną, bardzo atrakcyjną propozycję. Przyjęłam ją. I wtedy stało się to, czego można było się spodziewać – zaczęły się plotki łączące mój awans z umizgami do mnie ze strony „zakochanego” X na imprezie. Szybko dotarło do mnie, co ludzie wygadują za moimi plecami. Jedna z dziewczyn z redakcji poszła nawet do dyrektora, aby „w tajemnicy” powiedzieć mu, że dostałam ten awans dzięki romansowi z X. Nie wiedziała wtedy, że to ten dyrektor złożył mi ofertę. Odwróciły się ode mnie wszystkie kobiety, jakie znałam w tej firmie i z którymi się przyjaźniłam. Z niektórymi do dzisiaj nie mam kontaktu. Wiem, że jeszcze dwa lata temu jedna z nich powiedziała mojemu koledze na imprezie: “a to ty nie wiesz, co ona dla tego awansu zrobiła?”. Teraz mogę powiedzieć: ludzie w sytuacjach trudnych, konfliktowych wolą nie pytać, jak było naprawdę. Idą na łatwiznę. Wolą założyć: “awansowała, bo miała romans”, że “przecież i tak się do tego nie przyznam”. Po co mają cokolwiek weryfikować. Z tymi wszystkimi koleżankami straciłam jakikolwiek kontakt. Z tej traumy leczyłam się latami: zostałam odrzucona za coś, czego w ogóle nie zrobiłam. Te plotki dotarły nawet do mojej 60-letniej ciotki, która nie ma nic wspólnego z mediami, a jedynie rozmawiała ze swoją koleżanką z dużej, ogólnopolskiej redakcji.

***

Ten dyrektor - po tym, jak złożył mi już wspomnianą propozycję – zaprosił mnie jeszcze raz do swojego gabinetu i powiedział, że ludzie gadają, że “spałam z X”. Powiedział mi wtedy o tej „życzliwej” koleżance. Powiedziałam mu wtedy wszystko, nie miałam wyboru. Wtedy dyrektor podjął decyzję, że musi opowiedzieć o tym bezpośredniemu szefowi X. Czułam się z tym bardzo źle, nie chciałam zaszkodzić X, czułam się pośrednio winna za tę sytuację, bo on to poczucie winy we mnie pielęgnował.

Była tylko jedna osoba z otoczenia, która dała mi wsparcie i opowiedziała swoją, podobną historię. Też miała kiedyś szefa, który w zasadzie nigdy jej nie dotknął, ale latami psychicznie ją wykańczał w bardzo podobny sposób. Po interwencji ze strony szefostwa, X dostał zakaz rozmowy ze mną. Zablokowałam go wszędzie, gdzie tylko to było możliwe. Skonfrontowałam się z nim dopiero po kilku miesiącach mówiąc mu, ile to wszystko mnie kosztowało, że wszyscy wokół myśleli, że mój awans to wynik romansu z nim, że dostałam go przez łóżko. X do dzisiaj utrzymuje, że jest wielką ofiarą tej sytuacji i uważa, że to było „dwustronne zainteresowanie”.

***

Żałuję, że nie mogę opowiedzieć tej historii pod nazwiskiem ze względu na podpisaną umowę. Stwierdziłam, że muszę komuś to opowiedzieć, bo inaczej nigdy tego rozdziału nie zamknę. Ostatnio X znowu do mnie napisał, że przyjeżdża do Warszawy. Ta informacja wywołała we mnie ogromną panikę.