WSZYSTKIE WyWIADY

M.

Na szczęście on słysząc to, jak protestuję, przestał się do mnie dobierać. Zamiast tego zdjął spodnie i zaczął się przy mnie masturbować, a następnie skończył na mnie.

Współpracuje z wieloma tytułami prasowymi w Polsce.

O tym się nie mówi. Nawet jak dziewczyny ze sobą rozmawiają o swoich doświadczeniach z molestowaniem seksualnym w pracy, to raczej robią to bardzo rzadko i tylko z bardzo bliskimi osobami. We mnie też jest taki strach, że gdybym powiedziała publicznie o moich przeżyciach, to zostałabym skreślona w tej branży. Kobieta, która powie, że była molestowana przez szefa lub kolegę z redakcji, otrzyma łatkę donosicielki i nie znajdzie więcej pracy w mediach. To powszechna obawa.

Do tego jest lęk o to, jak zwykle reaguje opinia publiczna na zeznania ofiar molestowania czy gwałtu. Wiele osób gotowych jest doszukiwać się winy po stronie na przykład ofiary gwałtu. Mężczyźni wciąż mają w mediach dużo większą władzę. Im się chętniej wierzy, a przeżycia kobiet łatwo się bagatelizuje.

To zdarzenie miało miejsce kilka lat temu. Był to mój przełożony, starszy redaktor, pod którego nadzorem – jako autorka zewnętrzna – przygotowywałam tekst. Umówiliśmy się, że się spotkamy i porozmawiamy o szczegółach. Spotkaliśmy się w kawiarni, on jednak stwierdził, że jest głośno i zaproponował, żeby pójść do niego. Nie spodziewałam się niczego. Myślałam, że będziemy rozmawiać o moim artykule. W domu miał jakiś alkohol, zrobił sobie drinka, ja też wypiłam. Rozmawialiśmy o tekście, on zaczął trochę opowiadać o sobie, a potem zasnął na kanapie, na której siedzieliśmy. Czułam się trochę pijana i stwierdziłam, że chwilę odczekam i wrócę do siebie do domu. W międzyczasie on się obudził i zaczął się do mnie dobierać. Łapał mnie za pośladki, próbował ściągnąć ze mnie rzeczy, nie tak bardzo siłą. Ja jego rękę odsuwałam, ale to nie przynosiło skutku. Mówiłam mu, że nie, że przekracza moją granicę, ale w pewnym momencie cała zesztywniałam, nie byłam w stanie ruszyć się i powiedzieć nic więcej.

Na szczęście on słysząc to, jak protestuję, przestał się do mnie dobierać. Zamiast tego zdjął spodnie i zaczął się przy mnie masturbować, a następnie skończył na mnie. Byłam jak sparaliżowana. Po wszystkim on zasnął, jak gdyby nigdy nic, a ja wstałam i pojechałam do domu.

***

Niewiele osób zna tą historię, może dwie, trzy najbliższe. Przeżywałam to bardzo, myślałam, że to wszystko moja wina. Pewnego razu, w redakcji w której pracował ten mężczyzna, wybuchł skandal mobbingowy z molestowaniem seksualnym w tle. Zadzwonił do mnie wtedy – chyba się przestraszył – i zapytał, czy jestem na niego zła. Nie interesowało go jak się czuję, nie zapytał o to, czy nie przekroczył moich granic wtedy, a tylko chciał się upewnić „czy między nami jest ok”. Byłam zaskoczona tym telefonem. Odruchowo odpowiedziałam, że tak, jest ok. Potem tego żałowałam, że nie powiedziałam mu, że wcale nie jest ok i jaką krzywdę mi wyrządził, ale wtedy gdy zadzwonił, nie czułam się na siłach na taką konfrontację. Widziałam go później ze dwa razy, na mój widok reagował bardzo unikająco.

Ta sytuacja, ale też inne przykre doświadczenia, bardzo mocno ograniczyły moje zaufanie do mężczyzn. Do końca jeszcze tego nie przerobiłam, dopiero niedawno zaczęłam terapię. To była nieduża i bardzo specyficzna redakcja, osób które się znają bardzo długo, a ja tam byłam zdecydowanie najmłodsza. Nie było czegoś takiego jak dział HR. Ja miałam z 25 lat, a on był po 50-tce. Na początku w ogóle nie brałam pod uwagę pójścia na policję, potem rozmyślałam o tym, ale też nie ufam policji - nie mam poczucia, że zostałabym zrozumiana z moją historią. Przez długi czas miałam poczucie winy, no bo przecież sama do niego poszłam.

Spotkanie z kimś w domu, bez względu na to, czy to jest mężczyzna czy kobieta, nie oznacza przecież, że dojdzie do aktu seksualnego, szczególnie jak to jest twój przełożony. Mimo to, miałam takie poczucie winy, że po co tam poszłam i jeszcze wypiłam z nim drinka, że właściwie to może ja coś źle zrobiłam, że taka sytuacja się wydarzyła. Bardzo nie lubię takiego victim blaming i staram się z tym walczyć, ale łatwiej mi o empatię wobec innych ofiar molestowania seksualnego, niż być wyrozumiałą sama dla siebie.

***

Problemem wielu polskich redakcji jest pewna atmosfera takiego seksualizowania. Jest to szczególnie widoczne wśród mężczyzn z pokolenia 40+, chociaż wśród młodszych też się zdarza. Zaczynałam pracę w mediach w wieku 24 – 25 lat. Mój pierwszy szef chciał być dla mnie takim mentorem, ale szybko jego zachowanie zaczęło mieć wydźwięk nie do końca mentoringowy i profesjonalny. To były często niewerbalne rzeczy typu jakieś przysuwanie się albo dopytywanie się o to, czy ja mam chłopaka, wchodzenie mocno w sferę prywatną. To było toksyczne, próbował być takim moim mistrzem, ale odbywało się to w klimacie zawłaszczania. Próbował wręcz mnie odgradzać od innych: „no z tamtymi redaktorami to nie współpracuj, bo poczuję jakbyś zdradzała naszą więź”. To urabianie trochę trwało. Po pół roku zaczęłam się wycofywać i próbować inaczej, z większym dystansem, a on mi wtedy powiedział, że ja sama na pewno nie rozwinę się dziennikarsko, a jeśli już coś osiągnę, to swoją dupą.

***

Są w tej branży starsi panowie, którym się wydaje, że zawsze wszystko wiedzą. Młode dziennikarki traktują jak małe dziewczynki. Ja wyglądam na młodszą, niż jestem, więc ci zazwyczaj starsi panowie – niektórzy z nich wcale nie są ode mnie dużo starsi, ale wydaje im się, że mają dużo więcej doświadczenia – próbują mnie upupiać komentarzami typu: „co ty dziewczynko wiesz, co ty możesz o tym wiedzieć”. Lekceważenie, nieprzyjemne sytuacje, seksualizacja, jakieś głupie podteksty, to codzienność w pracy dziennikarek w Polsce. Nie wiem na jakiej podstawie facet, który jest stary, brzydki i gruby myśli, że może zaimponować ładnej, młodej dziewczynie, tym że jej powie głupi żart, ale to zdarzało mi się ciągle. Doszło nawet do tego, że ja nawet przestałam zwracać na to uwagę. Mówiłam „weź się stary ogarnij” i tyle.

Byłam kiedyś na konferencji, gdzie wypowiadał się znany polityk, który uważa się za eksperta od wszystkiego i temu posłowi ktoś powiedział, że będzie zakwaterowany z jakimś szkoleniowcem. Jak przechodziłam obok niego to rzucił: „może pani jest tym szkoleniowcem, z którym mam być zakwaterowany?”. Na innej konferencji kolega – dziennikarz ciągle zbyt blisko mnie stawał, później mnie dotykał. Innym razem wracam z jakiegoś piwa, a ktoś z moich kolegów decyduje, że mnie odprowadzi do pokoju. Nie spotkałam się z sytuacją napaści seksualnej ze strony kolegów czy rozmówców, ale takiego upupiania i podobnych trudnych momentów było dość sporo.